Anna Świrszczyńska żyła w latach 1909-1984. Pisała ona zarówno dla dzieci, jak i dla odbiorców dorosłych. Jej poezja charakteryzuje się prostotą formy, akcentami feministycznymi oraz kobiecym pojmowaniem świata i zmysłowości.
Interpretacja wybranych wierszy Anny Świrszczyńskiej
Budowałam Barykadę
Baliśmy się budując pod ostrzałem
barykadę.
Knajpiarz, kochanka jubilera, fryzjer,
wszystko tchórze.
Upadła na ziemię służąca
dźwigając kamień z bruku, baliśmy się bardzo,
wszystko tchórze –
dozorca, straganiarka, emeryt.
Upadł na ziemię aptekarz
wlokąc drzwi od ubikacji,
baliśmy się jeszcze bardziej, szmuglerka,
krawcowa, tramwajarz,
wszystko tchórze.
Upadł chłopak z poprawczaka
wlokąc worek z piaskiem,
więc baliśmy się
naprawdę.
Choć nikt nas nie zmuszał,
zbudowaliśmy barykadę
pod ostrzałem.
Jest to jeden z najbardziej znanych wierszy poetki, opowiadający o zaangażowaniu cywili w działania wojenne. Autorka opisuje jak wraz z innymi budowała barykadę pod ostrzałem strzał. Podmiot liryczny wypowiada się w imieniu wszystkich uczestników, którzy zaangażowali się w to działanie. Wymienia zawody kolejnych osób: krawcową, knajpiarza, jubilera, aptekarza, wskazując tym samym zróżnicowanie społeczne cywili, którzy uczestniczyli w budowaniu barykady. Wielokrotnie powtarzany zwrot „baliśmy się” akcentuje strach i przerażenie zwykłych ludzi. Dramatyczną sytuację zwiększa też to, że w trakcie budowy widzą oni, jak niektórzy spośród nich zostają zastrzeleni. Poetka kilka razy wypowiada stwierdzenie „wszystko tchórze” o uczestnikach budowy, wskazując że byli to zwykli ludzie, których nikt nie przygotował do walki i trudów wojennych. Ostatnie wersy mówią o ich zwycięstwie, gdyż mimo ostrzału udało im się osiągnąć swój cel i zbudować barykadę.
Macierzyństwo
Urodziłam życie.
Wyszło krzycząc z moich wnętrzności
i żąda ode mnie ofiary z mojego życia
jak bóstwo Azteków.
Pochylam się nad małą kukiełką,
patrzymy na siebie,
czworgiem oczu.
– Nie zwyciężysz mnie – mówię.
Nie będę jajkiem, które rozbijesz
wybiegając na świat,
kładką, po której przejdziesz do własnego życia.
Będę się bronić.
Pochylam się nad małą kukiełką,
spostrzegam
drobny ruch drobnego paluszka,
który jeszcze tak niedawno był we mnie,
w którym płynie pod cienką skórą
moja własna krew.
I oto zalewa mnie
wysoka, jasna fala
pokory.
Bezsilna, tonę.
Czy to samą siebie tak wielbię
w owocu swego ciała,
czy oddaję się na ofiarę
ludożerczemu bóstwu instynktu?
Skądże wezmę siłę, by się oprzeć
temu, co tak bardzo słabe?
Potrzebna małej kukiełce jak powietrze,
daję się bez oporu połknąć miłości,
jak powietrze daje się połykać
jej drobnym, chciwym życia płucom.
Wiersz pochodzi z tomu „Wiatr”, który został wydany w 1970 roku. Autorka opisuje urodzenie dziecka i uczucia, jakie temu towarzyszą. Matkę po pierwszym spojrzeniu na swoje dziecko przepełnia bezwzględna miłość i oddanie. Zdaje sobie sprawę, że dziecko jest całkiem niewinne i będzie jej potrzebować. Choć początkowo mówi, że zachowa swą niezależność i nie poświęci się dla dziecka, to widząc niewinną istotkę, która wyszła z jej ciała, zmienia zdanie. Zdaje sobie sprawę z tego, że teraz jej życie się całkowicie zmieni. Dlatego matka porównuje siebie do ofiary składanej przez Azteków, gdyż swojej nowej roli poświęci się całkowicie.